środa, 19 czerwca 2013

Ulga cz.1/2

Kiedy tylko otwierały się drzwi do naszej sali, czekałem aż ona się w nich pojawi, ale nie pojawiała się. Równocześnie bałem się tej chwili, w której naprawdę w nich stanie. Co miałem jej powiedzieć? Jak tak naprawdę powinienem się wytłumaczyć? Powiedzieć, że to nieporozumienie, że to tylko sen, że nie kocham? Ale przecież kochałem i pragnąłem by ona o tym wiedziała. A może nie? Sam nie wiedziałem, co tak naprawdę czułem i co powinienem powiedzieć...
Mijały godziny, które zaczęły zamieniać się w dni, a Kaja nadal się nie pojawiała. Za każdym razem przychodził ktoś inny, jakieś obce pielęgniarki, których nie znałem, lekarze lub nasz ordynator. Dlaczego ona się nie pojawiała? Czy to naprawdę skończyło się szybciej, niż zaczęło? Pytałem o nią tę starszą pielęgniarkę, ale uzyskałem tylko nic nie znaczące „Przykro mi, ale nie wiem”. Przykro... akurat. Co gorsza Andrzeja, mojego sąsiada wypisali ze szpitala, co zaowocowało tym, że zostałem już całkiem sam i nie miałem nawet do kogo się odezwać...

Cztery dni od snu...
Obudziłem się dość późno tak, jak miałem w zwyczaju od kilku dni. Od pielęgniarki zmieniającej mi opatrunek dowiedziałem się, że będę miał nowego lokatora w sali. Ten fakt poprawił mi trochę humor i sprawił, że moje myśli skupiły się w końcu na czymś konkretnym. Jako że moje szwy pomału się już zrastały, mogłem wychodzić na małe spacery po korytarzu. Postanowiłem skorzystać z tego przywileju i trochę rozejrzeć się po miejscu, w którym byłem. Ten szpital trochę mnie rozczarował. Po wyglądzie mojej sali sądziłem, że jest to raczej dość nowoczesna placówka, jednak okazała się nieprzyjemna i do tego ten zapach... W sali nie odczuwałem tego, ale na korytarzu było czuć... zdecydowanie za bardzo. W sumie dostrzegłem tylko jeden interesujący fakt, a mianowicie, że wszystkie sale poza moją były prawie pełne. Czyli po trzy, cztery osoby. Postanowiłem wrócić do sali otwierając drzwi prowadzące na korytarz do mojej i wtedy wpadłem na... Kaje.
- Ja chciałem przeprosić, bo ja nie... to znaczy... tak, ale nie chce żebyś mnie źle zrozumiała, bo nie miałem nic złego na myśli. Ja po prostu nie chciałem, to znaczy chciałem... tylko, że nie tak...

Gadałem, jak nakręcony strasznie mocno gestykulując, starając się wytłumaczyć jej coś, czego sam przecież nie rozumiałem, a ona patrzyła na mnie z lekkim zdziwieniem... lub może strachem? Zacząłem się bać tego, że się pogrążam, więc w końcu się zamknąłem i z miną zbitego psiaka spojrzałem jej w oczy i powiedziałem tylko:
- Przepraszam.
Znowu chciałem się zapaść pod ziemię, chciałem odwrócić się i odejść gdziekolwiek, byle tylko daleko od tego miejsca i jej spojrzenia, którego teraz bałem się bardziej niż widoku noża z tamtej nocy, ale powstrzymała mnie jej dłoń. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, więc zbierając całą swoją odwagę, jaką tylko zdołałem z siebie wykrzesać, spojrzałem w jej śliczne zielone oczy. Jej przepiękne delikatne usta wydały z siebie najcudowniejszy głos, jaki słyszałem w swoim pozbawionym celu życiu.
- Antek, ale ja się wcale nie gniewam. Przyznam nawet, że to twoje „wyznanie” schlebiło mi.
- To dlaczego nie przychodziłaś?!
Oczywiście dopiero po chwili zorientowałem się, jak głupim trzeba być, żeby mieć pretensje do osoby, którą przecież przed chwilą się przepraszało, ale na szczęście dla mnie, moja rozmówczyni wykazała się dużą odpornością na bezmyślne pytanie i z uśmiechem na ustach odpowiedziała, że zwyczajnie miała wolne.
- To znaczy, że nie uważasz mnie za jakiegoś psychola?
- Nie, hehe, ani trochę, ale teraz muszę już iść. Obowiązki, sam wiesz. Do zobaczenia później.
I odeszła, a ja z uśmiechem i taka radością, jakiej nie czułem od dawana, prawie pobiegłem do sali. Kiedy wszedłem, zobaczyłem, że nie jestem już sam. Całkiem zapomniałem o tym, że mieli mi kogoś dać. Przywitałem się, lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Trochę zbiło mnie to z tropu, ale wystarczyło jedno spojrzenie na mojego nowego sąsiada i uświadomiłem sobie, że raczej nie będzie dobrym kompanem do nocnych zwierzeń...
Ten chłopak był w podobnym wieku do mnie i w sumie poza tym, że był ponury, nie można było nic więcej o nim powiedzieć. Poza jednym szczegółem odnosiłem nieodparte wrażenie, że gdzieś już go kiedyś spotkałem. Kilka godzin później pojawiła się Kaja oświadczając, że przyszła w odwiedziny, ponieważ ma koniec swojej zmiany mówiąc przy tym, że ma małą niespodziankę. Przyniosła ciasteczka i dwa talerzyki, na które ułożyła zgrabnie łakocie. Jeden z nich wylądował na mojej szafce, drugi na szafce mojego milczącego sąsiada. Oczywiście podziękowałem i stwierdziłem, że nie trzeba było, że to niepotrzebny koszt i tak dalej, ale naprawdę to miałem ochotę wchłonąć te ciastka najszybciej, jak się tylko dało, bo jedzenie w tym szpitalu raczej nie oferowało takich urozmaiceń. Więc jak można się domyślić ciastka szybko zniknęły, co okazało się nie do końca mądrym posunięciem, bo teraz nie miałem już usprawiedliwienia na to, że nic nie mówię, a to dopiero było zaskoczeniem dla mnie samego, bo cały czas do tej chwili chciałem tylko tego, aby Kaja przyszła i żebym mógł z nią rozmawiać. A kiedy w końcu miałem na to sposobność, to nie miałem bladego pojęcia, co tak naprawdę mógłbym jej powiedzieć lub chociaż o co zapytać. Za to moja „rozmówczyni” wykazała się znów o wiele lepszym taktem i spokojem.
- Widzę, że ciastka smakowały. Miałam nadzieję, że tak będzie, bo to moje ulubione z kawałkami czekolady.
- Bardzo, ale chyba nie każdemu pacjentowi przynosisz ciastka, hehe.
Ja i moja bezmyślność znów stanęliśmy na wyżynie swoich możliwości zbłaźnienia się przed jedyną dziewczyną, która w ogóle chciała ze mną gadać.
- Prawda, nie każdemu, ale też nie każdy pacjent wyznaje mi, że mnie kocha krzycząc o tym na cały oddział.
Poczerwieniałem ze wstydu przed nią i spojrzałem na Kaję, a ta uśmiechnęła się i zaczęła się miło śmiać. Postanowiłem jej w tym potowarzyszyć. 

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział masz talent nie mogę doczekać się następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, dawaj szybko drugą część. No, pisz ! XDD Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Jestem pod wrażeniem, że chłopak umie tak dobrze pisać, a nie tylko biegać po boisku za piłką. Jestem twoją fanką :)
    Nie musisz odpowiadać, ale się pytam tak z czystej ciekawości, ile masz lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki ;) 23 lata,z pisaniem problem bo czasu brak ale cos już tam mam spisane to w najbliższym czasie dodam ;)

      Usuń